Ruszyłem w stronę swojego domu, nieznajomy ruszył za mną nie odzywając się ze mną. Mi to nie przeszkadzało, bo rozmawiałem z Crevosem, a chłopak słyszał tylko mój monolog. Pomiędzy ciszą, która nastała w mojej rozmowie usłyszałem jego cichy głos.
- Rin... mam na imię Rin. - Powiedział i spojrzał na mnie ze śmiertelną powagą. Ja przełknąłem ślinę, mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem ciągle milcząc. Wreszcie on znowu się odezwał. - A gdzie mieszkasz?
- Przy jeziorze... - Mruknąłem, a on się zatrzymał.
- Przecież tam jest strasznie niebezpiecznie!
- Lubię ryzyko. - Wzruszyłem ramionami i spojrzałem za siebie. Zauważyłem w oddali sylwetkę tygrysicy. - Mamy towarzystwo....
- Wiem, czułem jej zapach i słyszałem jej kroki. - Rin też patrzył w kierunku przebytej przez nas drogi. - Ale myślę, że ona tak szybko nam się nie pokarze...
<Rin? Bezimienna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz