Ruszyłem w stronę swojego domu, nieznajomy ruszył za mną nie odzywając się ze mną. Mi to nie przeszkadzało, bo rozmawiałem z Crevosem, a chłopak słyszał tylko mój monolog. Pomiędzy ciszą, która nastała w mojej rozmowie usłyszałem jego cichy głos.
- Rin... mam na imię Rin. - Powiedział i spojrzał na mnie ze śmiertelną powagą. Ja przełknąłem ślinę, mierzyliśmy się przez chwilę wzrokiem ciągle milcząc. Wreszcie on znowu się odezwał. - A gdzie mieszkasz?
- Przy jeziorze... - Mruknąłem, a on się zatrzymał.
- Przecież tam jest strasznie niebezpiecznie!
- Lubię ryzyko. - Wzruszyłem ramionami i spojrzałem za siebie. Zauważyłem w oddali sylwetkę tygrysicy. - Mamy towarzystwo....
- Wiem, czułem jej zapach i słyszałem jej kroki. - Rin też patrzył w kierunku przebytej przez nas drogi. - Ale myślę, że ona tak szybko nam się nie pokarze...
<Rin? Bezimienna?>
sobota, 16 listopada 2013
niedziela, 3 listopada 2013
Od bezimiennej c.d. Carla i Rin'a
Gdy te dziwne istoty mnie obudziły nie uciekłam tym razem daleko,
schowałam się w krzakach nasłuchując i obserwując, ten w białych włosach
wydawał się podobny do mnie ale bardziej spokojny i jakby nie był
zwierzęciem stąd nie wydawał się być dziki jak wszystkie zwierzęta,
drugi, ten z raną na brzuchu również nie wyglądał na dzikie zwierze. Obaj jakby nie pasowali tu i coś mi przypominali. Wdrapałam się nieco wyżej na skały obserwując dalej. Kim oni mogli być? Intrygowały mnie te
stworzenia jak również intrygowało mnie czemu nie zaatakowali jak każdy drapieżnik. Głupia byłam że po ucieczce od nich straciłam czujność, nie powinnam. Z dałam sobie sprawę że są podobni do tych dwunożnych łysych małp które czasem widuje. Znów zaczęli wydawać dziwne dźwięki ale chyba dzięki nimi porozumiewali się. Po krótkim czasie
ruszyli ale zanim to zrobili miałam wrażenie że tamten wilk z rogami spojrzał na mnie jakby dając cichy znak że mam ruszyć za nimi. Nie wiem
czemu, ale cicho skradałam się mimo że wyczuwali już moja obecność.
<Carl? Rin?>
<Carl? Rin?>
Od Carla c.d. Rin'a i bezimiennej
Siedziałem na Cervosie, a w ręce trzymałem kota. Nieznajomy chciał mi go odebrać siłą, gdy nagle z drzewa zeskoczyła jakaś postać, energicznie podbiegła do mnie i zraniła mnie w ramię. Upuściłem kota i nie czekając długo puściłem się pędem za tą postacią. Za mną widziałem biegnącego chłopaka. Nagle nieznajoma skręciła i biegła dalej.
~* Pędzi do wodospadu! *~ Mój przyjaciel przyspieszył i tak dobiegliśmy na miejsce. Z ukrycia patrzyłem, jak dziewczyna kładzie się spać. Nieznajomy, cały zdyszany dogonił mnie i poszedł, już spokojnym krokiem przyjrzeć się tej osobie z bliska. Moja ciekawość też wzięła górę i po chwili oboje staliśmy nad śpiącą. Cervos przyszedł do mnie powolnym krokiem i spojrzał na mnie.
~* Nie chcę cię poganiać, ale powinniśmy już się zbierać... *~ Jego pysk popchnął mnie, żebym się ruszył z miejsca.
- Spokojnie, wrócimy przed zachodem słońca. - Uspokoiłem go i spojrzałem na nieznajomą, którą zbudził chyba hałas mojej rozmowy. Patrzyła na mnie i na nieznajomego ciekawskimi oczami. Nagle zerwała się i popędziła zwinnie w krzaki. Nieznajomy chciał ją gonić, ale chwyciłem go za rękę chcąc, żeby się zatrzymał. On udrapnął mnie swoimi pazurami, odskoczyłem jak oparzony, żeby nie dostać jeszcze raz.
- Spokojnie, chciałem tylko, żebyś jej nie gonił. Jest dzika, jak będzie chciała, to wróci...- Powiedziałem i popatrzyłem na czarnego kota, który leżał chłopakowi na ramieniu.
~* Nie chcę tej rozmowy ucinać, ale chcę uświadomić cię, że niedługo będzie tu niebezpiecznie.*~
- Dobra... jestem Carl, a to mój przyjaciel, Cervos. Mieszkamy przy jeziorze... jak coś byś potrzebował, to możesz czasami wpaść. - Wskoczyłem na Cervosa i uśmiechnąłem się do nieznajomego.
<Rin? Bezimienna?>
~* Pędzi do wodospadu! *~ Mój przyjaciel przyspieszył i tak dobiegliśmy na miejsce. Z ukrycia patrzyłem, jak dziewczyna kładzie się spać. Nieznajomy, cały zdyszany dogonił mnie i poszedł, już spokojnym krokiem przyjrzeć się tej osobie z bliska. Moja ciekawość też wzięła górę i po chwili oboje staliśmy nad śpiącą. Cervos przyszedł do mnie powolnym krokiem i spojrzał na mnie.
~* Nie chcę cię poganiać, ale powinniśmy już się zbierać... *~ Jego pysk popchnął mnie, żebym się ruszył z miejsca.
- Spokojnie, wrócimy przed zachodem słońca. - Uspokoiłem go i spojrzałem na nieznajomą, którą zbudził chyba hałas mojej rozmowy. Patrzyła na mnie i na nieznajomego ciekawskimi oczami. Nagle zerwała się i popędziła zwinnie w krzaki. Nieznajomy chciał ją gonić, ale chwyciłem go za rękę chcąc, żeby się zatrzymał. On udrapnął mnie swoimi pazurami, odskoczyłem jak oparzony, żeby nie dostać jeszcze raz.
- Spokojnie, chciałem tylko, żebyś jej nie gonił. Jest dzika, jak będzie chciała, to wróci...- Powiedziałem i popatrzyłem na czarnego kota, który leżał chłopakowi na ramieniu.
~* Nie chcę tej rozmowy ucinać, ale chcę uświadomić cię, że niedługo będzie tu niebezpiecznie.*~
- Dobra... jestem Carl, a to mój przyjaciel, Cervos. Mieszkamy przy jeziorze... jak coś byś potrzebował, to możesz czasami wpaść. - Wskoczyłem na Cervosa i uśmiechnąłem się do nieznajomego.
<Rin? Bezimienna?>
Od Rin'a c.d. Carla i bezimiennej
Wyprostowałem swoją sylwetkę i naprężyłem ciało. Schowałem strzałę z powrotem do sakiewki.
- Poddajesz się? - zapytał wilczy chłopak.
Nie odezwałem się. Zacząłem zwinnie schodzić stopniowo na najniższą gałąź. Na niej ukucnąłem i przyjrzałem się postaciom. Cały czas miałem zamknięte usta.
- Odebrało ci mowę? Umiesz w ogóle mówić? - zapytał znów.
Na wszelki wypadek sięgnąłem po krótkie ostrze przypięte obok paska.
- Oddaj kota - powiedziałem po chwili.
Chłopak prychnął. Za nic nie chciał puścić Shize. Wpuściłem kolejną strzałę, która znów nie trafiła. Jednakże usłyszałem czyjś głos. Osoba obserwowała nas przez jakiś czas, ale chcieliśmy dokończyć nasze sprawy. Chłopak puścił kota i pobiegł w stronę, gdzie dziwna postać zostawiła swoje ślady. Ruszyłem za nimi, a Shize wskoczył mi na lewy bark. Postać za którą biegłem wydawała mi się strasznie dziwna. W końcu spotkaliśmy śpiącą postać. Była to kobieta. Bardzo podobna do mnie, ale... jednak jej wygląd bardziej przypominał bitewne barwy. Na pewno nie miała w sobie coś z takiego normalnego kota.
<Carl? Bezimienna?>
- Poddajesz się? - zapytał wilczy chłopak.
Nie odezwałem się. Zacząłem zwinnie schodzić stopniowo na najniższą gałąź. Na niej ukucnąłem i przyjrzałem się postaciom. Cały czas miałem zamknięte usta.
- Odebrało ci mowę? Umiesz w ogóle mówić? - zapytał znów.
Na wszelki wypadek sięgnąłem po krótkie ostrze przypięte obok paska.
- Oddaj kota - powiedziałem po chwili.
Chłopak prychnął. Za nic nie chciał puścić Shize. Wpuściłem kolejną strzałę, która znów nie trafiła. Jednakże usłyszałem czyjś głos. Osoba obserwowała nas przez jakiś czas, ale chcieliśmy dokończyć nasze sprawy. Chłopak puścił kota i pobiegł w stronę, gdzie dziwna postać zostawiła swoje ślady. Ruszyłem za nimi, a Shize wskoczył mi na lewy bark. Postać za którą biegłem wydawała mi się strasznie dziwna. W końcu spotkaliśmy śpiącą postać. Była to kobieta. Bardzo podobna do mnie, ale... jednak jej wygląd bardziej przypominał bitewne barwy. Na pewno nie miała w sobie coś z takiego normalnego kota.
<Carl? Bezimienna?>
sobota, 2 listopada 2013
Od bezimiennej c.d. Carla i Rin'a
Przeciągnęłam się z głośnym ziewnięciem. miałam sucho w pysku i byłam
głodna. Zeszłej nocy na jednym z drzew znalazłam coś dziwnego, coś co mi
przypominało coś o czym już nie pamiętam. Kwadratowa dziwna narośl w
koronie drzewa. Góra tego czegoś była wygodna i nagrzana wiec spałam na
niej dzisiejszej nocy. Nagle coś wstrząsnęło drzewem. Wychyliłam się
młody dzik ocierał się o pień, oblizałam się ze smakiem, nagle przede mną śmignął jakiś czarny drobny zwierz. Zwinnie zebrał kilka orzechów z
drzewa i wskoczył ponownie do narośli. nawet mnie nie zauważając. Z środka tego czegoś zaczęły wypadać owe orzechy i trafiać w dzika na
dole. Warknęłam zła gdy dzik zwiał bo nie byłam w stanie za nim popędzić
przez coś, co zeskoczyło na ziemie. Zastanawiałam się nad tym czy może
tego by nie upolować, ale jeszcze nigdy nie napotkałam tak dziwnej
istoty. Następnie z daleka pojawiła się inna podobnie dziwna istota. Obserwowałam bieg wydarzeń miedzy nimi z zaciekawieniem. Oba zwierzaki
wydawały z siebie dziwne nie zrozumiałe dźwięki. Zerknęłam na drzewo
obok gdzie siedział pierwszy z dziwnych zwierząt. On powoli przekręcił głowę i spojrzał na mnie. Skuliłam się ale było za późno, zauważył mnie. W
moja stronę poleciał dziwny zaostrzone przedmiot raniąc mnie w ramie.
zeskoczyłam na dól i miałam zamiar popędzić do wodopoju. Wtedy drogę
zagroził mi drugi z dziwnych. Warknęłam ostrzegawczo ale on nie robił
sobie z moich ostrzeżeń nic wiec skoczyłam mocno raniąc go w ramie. I
uciekłam, kierowałam się do wodopoju. po zjedzeniu jakiegoś kopytnego
zwierza zasnęłam na brzegu. Spałam długi czas a gdy się obudziłam obok
mnie stały tamte dwa dziwne stwory które spotkałam rankiem.
<Carl? Rin?>
<Carl? Rin?>
piątek, 1 listopada 2013
Od Carla c.d. Rin'a
Rozglądałem się w około wpuszczając do nosa aromatyczny zapach wilgoci. Rozluźniony prowadziłem zawzięty monolog o tym, jak ryby mogą być pyszne. Zafascynowany spojrzałem przed siebie i usłyszałem jakiś dźwięk, cichy, ale bardzo energiczny. Nagle zobaczyłem strzałę, zdecydowany Cervos wykonał wysoki skok, a ja usłyszałem przeraźliwy trzask. Zeskoczyłem zwinnie ze swojego przyjaciela i nasłuchiwałem węsząc. Czułem w pobliżu czyiś zapach, jakby jakiegoś kota. Znienacka zostałem zaatakowany przez czarne stworzenie, na szczęście zwinnie złapałem je i popatrzyłem w głąb jego dzikich, zielonych oczu.
- Kot? Tutaj? Jeszcze taki niegroźny? He! Mały, jakbyś był bardziej niebezpieczny, to może zadał byś mi jakieś zadrapania. Cervos... puścić go, czy chcesz mieć na kolację żeberka z kota? - Trzymałem rozdrażnione zwierze za ogon, mój towarzysz patrzył się w górę, na koronę jednego z drzew. Tam siedziała jakaś postać...
~* Chętnie bym go zjadł w całości i to od razu, ale mam takie wrażenie, że on jest tamtego gościa, co błaznuje na drzewie. *~
Zrezygnowany puściłem zwierzę i wskoczyłem ponownie na grzbiet przyjaciela. Postać poruszyła się, ujrzałem w dłoni tego człowieka napięty łuk. Westchnąłem i położyłem się na Cervosie.
- Proszę bardzo, strzelaj ile sobie chcesz, ale masz marne szanse na trafienie, bo zauważ jeden fakt, mój przyjaciel w pełnym pędzie jest niedościgniony, a ty niestety masz tylko swoje, kocie nogi. Mnie samego też nie dogonisz, bo pewnie całymi dniami wylegujesz się na tym drzewie! A w ogóle... radziłbym nawet nie próbować strzelić, bo Cervos jest na tyle silny, że udałoby mu się przewalić to drzewo, z wielkim trudem, bo jest grube, ale by przewalił, a nawet jakby nie, to byś spadł na ziemię od tych wstrząsów! - Spojrzałem na mojego przyjaciela, który głupawo na mnie patrzył.
~* Może jestem bardzo szybki, ale siłacz ze mnie żaden...*~
- Cichooo... gram na czas. - Szepnąłem mu do ucha.
<Rin?>
- Kot? Tutaj? Jeszcze taki niegroźny? He! Mały, jakbyś był bardziej niebezpieczny, to może zadał byś mi jakieś zadrapania. Cervos... puścić go, czy chcesz mieć na kolację żeberka z kota? - Trzymałem rozdrażnione zwierze za ogon, mój towarzysz patrzył się w górę, na koronę jednego z drzew. Tam siedziała jakaś postać...
~* Chętnie bym go zjadł w całości i to od razu, ale mam takie wrażenie, że on jest tamtego gościa, co błaznuje na drzewie. *~
Zrezygnowany puściłem zwierzę i wskoczyłem ponownie na grzbiet przyjaciela. Postać poruszyła się, ujrzałem w dłoni tego człowieka napięty łuk. Westchnąłem i położyłem się na Cervosie.
- Proszę bardzo, strzelaj ile sobie chcesz, ale masz marne szanse na trafienie, bo zauważ jeden fakt, mój przyjaciel w pełnym pędzie jest niedościgniony, a ty niestety masz tylko swoje, kocie nogi. Mnie samego też nie dogonisz, bo pewnie całymi dniami wylegujesz się na tym drzewie! A w ogóle... radziłbym nawet nie próbować strzelić, bo Cervos jest na tyle silny, że udałoby mu się przewalić to drzewo, z wielkim trudem, bo jest grube, ale by przewalił, a nawet jakby nie, to byś spadł na ziemię od tych wstrząsów! - Spojrzałem na mojego przyjaciela, który głupawo na mnie patrzył.
~* Może jestem bardzo szybki, ale siłacz ze mnie żaden...*~
- Cichooo... gram na czas. - Szepnąłem mu do ucha.
<Rin?>
Od Rina c.d. Carla
Wstałem wcześnie rano. Pierwsze, co poczułem to ukłucie na klatce piersiowej.
„Co znowu…?” – zadałem sobie pytanie.
Otworzyłem oczy i zauważyłem czarnego kota. Tylko ja rozumiem jego mowę i mogę podobnym językiem się z nim porozumiewać.
- Czas wstać, Rin-sama! – powiedział.
Zaczął skakać na moim brzuchu. Wstałem odpychając kota.
- Spać mi nie dajesz… - jęknąłem. – Która godzina, Shize?
- Jest dokładnie około szóstej. Słonko świeci, a na zewnątrz jest piękny i dorodny dzik, który próbuje staranować nasze drzewo.
Mieszkamy w domie, który zbudowałem na drzewie, ponieważ na ziemi jest bardzo niebezpiecznie. Poza tym uwielbiam spinać się na drzewach. Nasz dom także jest mało widoczny i nie wbija się oczy.
- Co my teraz zrobimy? – zapytałem zakładając białą koszulę.
Kot nie odpowiedział. Wspiął się ponad koronę drzewa i szybko wrócił. Przyniósł żołędzie i szyszki.
- Sprytnie! – powiedziałem zabierając „naszą amunicję”.
Energicznie zacząłem rzucać w zwierzę. Dziki lubią żołędzie i dzięki nimi udało mi się go przegonić. Wyszliśmy na dół. Zabrałem ze sobą plecak i ruszyłem naprzód.
- Rin! Schowaj ogon! – ostrzegł mnie kot.
- Po co? Nie mam zamiaru już go chować. Przyzwyczaiłem się do niego – odpowiedziałem, po czym schowałem ręce do kieszeni.
Shize wskoczył mi plecy i przesiadł się na prawy bark. W pewnym momencie usłyszałem jakieś odgłosy. Nie wiedziałem, co to może być. Jakby rozmowa, a następnie usłyszałem kroki. Zmierzali w naszą stronę. Wzdrygnąłem się i szybko wskoczyłem na drzewo. Następnie zauważyłem wilko-podobną postać i chyba jelenia… Mężczyzna trzymał gruby kij. Wyciągnąłem łuk i strzały, które miałem przymocowane do pleców i wycelowałem wprost w jelenia, który bardzo przypominał mi wilka, ale w dalszym ciągu wydawało mi się, że to bardziej jeleń. Strzeliłem, a strzała poleciała wprost na niego. Nie widziałem, czy trafiła czy nie. Jak najszybciej udałem się prawie na sam szczyt drzewa. Wydawało mi się, że mogłem zdradzić swoje położenie poprzez dosyć głośną ucieczkę w górę.
<Carl?>
„Co znowu…?” – zadałem sobie pytanie.
Otworzyłem oczy i zauważyłem czarnego kota. Tylko ja rozumiem jego mowę i mogę podobnym językiem się z nim porozumiewać.
- Czas wstać, Rin-sama! – powiedział.
Zaczął skakać na moim brzuchu. Wstałem odpychając kota.
- Spać mi nie dajesz… - jęknąłem. – Która godzina, Shize?
- Jest dokładnie około szóstej. Słonko świeci, a na zewnątrz jest piękny i dorodny dzik, który próbuje staranować nasze drzewo.
Mieszkamy w domie, który zbudowałem na drzewie, ponieważ na ziemi jest bardzo niebezpiecznie. Poza tym uwielbiam spinać się na drzewach. Nasz dom także jest mało widoczny i nie wbija się oczy.
- Co my teraz zrobimy? – zapytałem zakładając białą koszulę.
Kot nie odpowiedział. Wspiął się ponad koronę drzewa i szybko wrócił. Przyniósł żołędzie i szyszki.
- Sprytnie! – powiedziałem zabierając „naszą amunicję”.
Energicznie zacząłem rzucać w zwierzę. Dziki lubią żołędzie i dzięki nimi udało mi się go przegonić. Wyszliśmy na dół. Zabrałem ze sobą plecak i ruszyłem naprzód.
- Rin! Schowaj ogon! – ostrzegł mnie kot.
- Po co? Nie mam zamiaru już go chować. Przyzwyczaiłem się do niego – odpowiedziałem, po czym schowałem ręce do kieszeni.
Shize wskoczył mi plecy i przesiadł się na prawy bark. W pewnym momencie usłyszałem jakieś odgłosy. Nie wiedziałem, co to może być. Jakby rozmowa, a następnie usłyszałem kroki. Zmierzali w naszą stronę. Wzdrygnąłem się i szybko wskoczyłem na drzewo. Następnie zauważyłem wilko-podobną postać i chyba jelenia… Mężczyzna trzymał gruby kij. Wyciągnąłem łuk i strzały, które miałem przymocowane do pleców i wycelowałem wprost w jelenia, który bardzo przypominał mi wilka, ale w dalszym ciągu wydawało mi się, że to bardziej jeleń. Strzeliłem, a strzała poleciała wprost na niego. Nie widziałem, czy trafiła czy nie. Jak najszybciej udałem się prawie na sam szczyt drzewa. Wydawało mi się, że mogłem zdradzić swoje położenie poprzez dosyć głośną ucieczkę w górę.
<Carl?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)