Gdy byłem w pół drogi od domu, nagle usłyszałem szelest z niedalekiego krzaka. Nieznajoma tygrysica przyglądała się komuś, kto siedział po drugiej stronie krzaka. zszedłem ze swojego przyjaciela i podbiegłem do tamtego miejsca. Rin już trochę podenerwowany zawrócił i podreptał za mną (pewnie bolały go nogi, bo przeszedł niezły kawałek pieszo... głupi byłem, że go nie wziąłem na Cervosa). Patrzyłem zaciekawiony na nową dziewczynę, pół królika. Miała ona prze zabawny kolor sierści, taki... różowy. Cervos też przypatrywał się jej z nie mniejszym zaintrygowaniem. Przy krzaku uformowało się większe kółko gapiów. Lekko chrząknąłem i uśmiechnąłem się do nieznajomej.
- Witaj... jestem Carl, a ty? - Wyszczerzyłem białe kły, dziewczyna trochę się speszyła i nic nie odpowiedziała.
~* Mmm... Carl, ja nie chciałbym cię popędzać, ale chcę zauważyć, że robi się coraz ciemniej... *~ Cervos zaczął mnie popędzać.
- Ach... no tak, wybaczcie wszyscy, ale niestety muszę już iść... - Wskoczyłem na swojego przyjaciela i podałem rękę Rinowi. - Choć, stary. Przenocujesz u mnie, bo do siebie masz duży kawałek drogi i pewnie jesteś już zmęczony.
- O... dzięki. - On przyjął moje zaproszenie i usiadł z mną.
- Ktoś jeszcze chce pójść do mnie, bo ma za daleko do domu, lub nie ma się gdzie podziać?
< Rin? Bezimienna? Kuro? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz